W każdym środowisku społecznym można znaleźć tzw. „czarne owce”. Samo wyrażenie pochodzi od faktu, iż czarna owca znacznie wyróżnia się na tle stada i nie pasuje do niego, a jej wełna uznawana jest za mniej wartościową.

W ujęciu społecznym „czarne owce” to osoby, które kompromitują własne środowisko swoim zachowaniem, a ich postawa oceniana jest  jako haniebna i przynosząca wstyd.

Niestety również wśród brokerów zdarzają się „czarne owce”, których nie sposób wyeliminować. Należy jednak zwracać szczególną uwagę na nieuczciwe praktyki i piętnować tego rodzaju działania. Na co zwrócić uwagę wybierając brokera ubezpieczeniowego dla własnej firmy? Co powinno wzbudzić naszą nieufność?

BROKER BEZ WYŁĄCZNOŚCI – CZYŻBY DZIAŁALNOŚĆ CHARYTATYWNA?

Zapewnienie ze strony brokera, że nie wymaga on wyłączności pełnomocnictwa i nie przeszkadza mu równoległe działanie innego brokera to pierwsza rzecz, która powinna nas zastanowić.

Najczęściej stosowany model wynagradzania brokera polega bowiem na prowizji od zawartej umowy, która wypłacana jest przez dane Towarzystwo Ubezpieczeniowe. Jest ona tak naprawdę tożsama z kosztami, jakie ponosi zakład ubezpieczeń w związku z dystrybucją, gdy zawiera polisy bezpośrednio za pomocą własnych pracowników lub przy pomocy swoich agentów ubezpieczeniowych lub za pomocą kanałów medialnych czy mediów społecznościowych.

W przypadku, gdy broker nie ma wyłączności pełnomocnictwa naraża się na ryzyko utraty prowizji, zgodnie z obowiązującymi zwyczajami, zakład ubezpieczeń wypłaci wynagrodzenie wyłącznie jednemu pośrednikowi. W tym momencie należy zadać sobie kilka pytań:

  • DLACZEGO BROKER PODEJMUJE TAKIE RYZYKO?
  • CZY TAKI BROKER PROWADZI DZIAŁALNOŚĆ CHARYTATYWNĄ?
  • A MOŻE CHCE UDZIELIĆ CI MIŁOSIERNEGO WSPARCIA ZAWODOWEGO?

Jeśli naprawdę skontaktował się z Tobą broker, który w nazwie ma „Fundacja”, to masz niebywałe szczęście. Jeśli jednak okaże się, że to nie Fundacja, wówczas sprawa jest całkiem prosta. Tego rodzaju broker gra w ruletkę o prawo do wynagrodzenia zwykle licząc, że dokona swoistego piractwa zawodowego przejmując pracę innego brokera i oczaruje Cię swoją opowieścią. To dla Ciebie jasna wskazówka, czy zaufać takiemu brokerowi, udzielając mu upoważnienia – do reprezentacji Twoich spraw.

PIRACKIE OPOWIEŚCI CZYLI SYRENI ŚPIEW

Faktycznie, opowieści piratów o przygodach na brokerskim morzu mogą oczarować niczym syreni śpiew, który jest bardzo zwodniczy i może wywieść Cię na manowce. Tradycja głosi, że ktokolwiek usłyszał piękny śpiew syreny, był skazany na nieunikniony los: utonięcie w głębinach morza. Tylko Odyseuszowi udało się przezwyciężyć tę potężną pokusę i zrobił to dzięki strategii przymusowej samokontroli. Mitologiczny Odyseusz w starciu z syrenami kazał  zalepić sobie i swoim towarzyszom podróży uszy woskiem, a sam przywiązał się do masztu mocnymi linami.

Dlatego starannie oceniaj sedno komunikatów. Jeśli zamiast fachowej porady, na którą składają się elementy prawno-ubezpieczeniowe i techniczne, broker skupia się na opowieściach kogo zna, a przy tym posługuje się galerią swoich zdjęć z gwiazdami sceny biznesowej lub politycznej, zachowaj szczególną ostrożność. Zapewne nie jest to fachowiec, do którego należy mieć realne zaufanie.

Może się okazać, że jedyne skutki zmiany brokera, to brak perspektyw na poprawę warunków w kolejnym roku ubezpieczeniowym i współpraca z kimś, kogo nie stać na profesjonalizm. Wystarczy zadać sobie podstawowe pytanie:

Czy faktycznie zawód wymagający fachowej wiedzy, często wieloletnich studiów, licencji zawodowej i podlegający pod nadzór KNF może być wykonywany rzetelnie i fachowo bez wynagrodzenia?